Urząd Gminy Deszczno, ul. Lubuska 90, 66-446 Deszczno, tel. 95 728 76 50, e-mail: gmina@deszczno.pl
zadaj pytanie wójtowi

Porozmawiaj z nami za darmo
z Twojego komputera.

głos deszczna
publikacje promocyjne

Gminny Portal Mapowy

gminny portal mapowy
gminny portal mapowy

Gmina Deszczno na szlaku dziejów

Fotorelacje


Archiwum fotogalerii »

nasz kanał TV

BIP

eBOI

elektroniczny samorząd

Znajdź nas na Facebooku

nasz kanał TV

Obsluga techniczna
ALFA TV

Wanda Mazierska

Świat igłą malowany

Ziemnisty bawół według astrologii chińskiej charakteryzuje bardzo twórcze  i żywe osoby. Taką jest Wanda Mazierska, która w całym regionie znana jest z pięknych patchworkowych poduszek, kołder i kap. – Zawsze szyłam i haftowałam – mówi pani Wanda, która od 20 lat mieszka w Prądocinie.

– Kiedyś nie było ubrań z haka. Jak chciało się wyglądać, to się szyło – wspomina Wanda Mazierska i dodaje: – Ze strony mojej mamy cała rodzina miała dryg do szycia. Wszystkie cztery siostry mamy niesamowicie szyły, przerabiały. Ale nie zawodowo, szycie mamy w genach.

Pasja do pracy…

Pani Wanda ukończyła technologię drewna – ekskluzywny kierunek na Akademii Rolniczej w Poznaniu. W 1974 roku rozpoczęła pracę w gorzowskim Stolbudzie. To zajęcie nie dawało jej jednak satysfakcji. – Byłam ambitna, a tam standardem był brak jakości produkcji i atmosfera ukrytego bezrobocia – wspomina z niechęcią. Po pięciu latach odeszła z zakładu i rozpoczęła pracę w Zespole Szkół Budowlanych przy Okrzei, jako nauczyciel przedmiotów zawodowych: stolarstwa, technologii, obrabiarek i urządzeń do drewna. Tę pracę bardzo lubiła. – W przemyśle trzeba było się podporządkować, a w szkole mogłam przekazać z serca całą swoją wiedzę i pasję – tłumaczy.

… i praca przy pasji

W szkole pani Wanda uczyła nie tylko przedmiotów zawodowych, ale także techniki. – Na III roku studiów miałam studium gospodarstwa domowego. Zdobyłam świadectwo z zakresu dietetyki, kursu kroju i szycia oraz higieny połączonej z zasadami pierwszej pomocy. To mi otworzyło drogę do uczenia dodatkowego przedmiotu – wspomina.

Po urodzeniu trzeciego dziecka, w 1994 roku przeszła na zastępstwo do Zespołu Szkół Ogólnokształcącego nr 3 w Gorzowie. Początkowo pracowała, jako nauczyciel zajęć praktyczno-technicznych, a potem techniki. – Ale się wtedy działo! Pracownia krawiecka, pracownia dietetyczno-kulinarna, warsztaty majsterkowania. Zapach pieczonego ciasta drożdżowego czy pizzy roznosił się smakowicie po całej szkole – opowiada z uśmiechem. Niestety, przyszedł taki moment, że zlikwidowano zajęcia praktyczne w szkole. Została tylko teoria. Ale to już była – jak ocenia W. Mazierksa – gehenna. Technika bez pracowni nie miała sensu.

Jak więc zaczęła się przygoda z patchworkiem? Pani Wanda pamięta do bardzo dokładnie: – Wszystko zaczęło się 21 lat temu. Bardzo klasycznie. Podczas porządków w szafach szkoda mi było wyrzucić stare koszule męża. One poszły na pierwszy ogień. Uszyłam z nich kołderki dla dzieci… W dawnych, dawnych czasach tkanina była towarem deficytowym. Jeżeli ubranie się zniszczyło, to nie wyrzucano go, tylko wycinano dobre kawałki i zszywano na nowo. Szyto wielowarstwowo z wkładem ocieplającym opończe i pledy podróżne.  Kiedy tkanina stała się bardziej dostępna, zapomniano o tym. A jak osadnicy zaczęli wyjeżdżać z Europy do Ameryki, tkanina ponownie stała się deficytowa. Znów każdy skrawek był odzyskiwany ze starych ubrań. Patchwork na nowo odrodził się wraz z osadnikami w Ameryce. Teraz jest era ciucholandów. Dla mnie to skarbnice z bogatą różnorodnością faktur, kolorów i gatunków materiałów. Aż chce się szyć. Więc szyłam dla siebie, dla rodziny, znajomych, na prezenty... Nawet znana aktorka i reżyserka Krystyna Janda ma mój patchwork. I gorzowska artystka Magda Ćwiertnia.

Kolorowy świat patchworków

Królestwo pani Wandy znajduje się na strychu. Każdy, kto tam wchodzi, nie może się nadziwić, tyle tam zgromadzonych materiałów, wspaniałych tkanin. Do tego śmietnik z nici i resztek materiałów! Jeden patchwork to jeden tydzień pracy. Najwięcej czasu zabiera dobieranie i przycinanie materiałów. Samo szycie to już drobiazg. Ale trzeba się go nauczyć i nabrać dużego doświadczenia, by uszyte cudeńka miały klasę. Pani Wanda tłumaczy, że tworzenie patchworków to dla niej forma odpoczynku, ale też realizacja artystycznych wizji. – Wiem, że mam wyczucie smaku, gust. Ta praca wymaga też cierpliwości, a młodzi w tej chwili jej nie mają – zwiesza głos. – Jest inne tempo życia. Może cierpliwość przyjdzie z wiekiem? –zastanawia się i dodaje: – Nie zaniedbywałam nigdy obowiązków zawodowych i domowych. Tworzenie patchworków odbywa się tylko kosztem… telewizji której mało oglądam. Pracuję przy muzyce. Najczęściej słucham Radia Plus, bo gra piękne i łagodne przeboje. Kiedy poczuję wenę poszyję, poszyję, zrobię przerwę, pójdę do ogrodu, coś tam zrobię w kuchni. I ponownie wracam do szycia. Czasem zdarzy mi się, że nie odbiorę emerytury dla babci… Nie słyszę przy maszynie, kiedy listonosz przychodzi do domu. Po zaspokojeniu mojego „głodu” szycia potrafię tygodniami do niego nie wracać.

Mówiąc o swojej pasji, pani Wanda cały czas się uśmiecha. – Kiedy biorę do ręki materiał, od razu wiem, co z niego będzie. Taki mam dar. Niektóre patchworki są tak skomplikowane, że nie nigdy się z nimi nie rozstaję. Te pojedyncze egzemplarze stają się bezcenne. Trzeba mieć pasję, wizję, a to nie każdy docenia. Ale bywają też telefony od osób zachwyconych i oczarowanych moimi pracami. Kiedy uszyty przeze mnie patchwork trafia do czyjegoś domu, to nowi właściciele są zdumieni jak doskonale wyczułam ich smak, styl, potrzeby. Jakbym żyła po prostu w ich głowach. To niesamowite uczucie – kończy rozmowę pani Wanda i zaprasza z uśmiechem na twarzy do siebie.

Ewa Hornik



Korzystanie z serwisu oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookie, z których niektóre mogą być już zapisane w folderze przeglądarki. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia